W 2014 r. w trakcie wakacji, które Sydney i Danielle Wolferts za zgodą ojca spędzały w Utah z matką, doszło do zdarzenia, którego nikt się nie spodziewał. Chociaż para (Brian i Michelle) rozwiodła się, utrzymywała dobre relacje. Prawa rodzicielskie sąd przyznał mężczyźnie, a każde lato córki spędzały z mamą. 11 lipca 2014 r. ślad po nich zaginął.Tuż przed planowanym powrotem do domu ojca w Kansas nastolatki nie dawały znaku życia. Brian Wolferts w żaden sposób nie mógł skontaktować się z córkami. Podobno Michelle, matka, zawiozła je do  pogotowie kanalizacyjne centrum handlowego University Mall w Orem. Kiedy wróciła po 3 godzinach, nie zastała ich na miejscu.Po dwóch tygodniach poszukiwań nieoczekiwanie zniknęła również Michelle Wolferts. Wtedy policja zaczęła podejrzewać, że kobieta może mieć związek z zaginięciem córek. Podobnego zdania był ich ojciec.

- Jestem przekonany, że Michelle i jej rodzina wiedzą, gdzie są dziewczynki. To oni są odpowiedzialni za ich zniknięcie 

Zaginięcie 15-letniej Sydney i 16-letniej Michelle zostało zgłoszone na policję. Funkcjonariusze podjęli działania, które miały na celu ustalenie miejsca pobytu córek Briana i Michelle. Zwykle, gdy zaginie dziecko z rodziny, której rodzice nie są już razem, w pierwszej kolejności sprawdza się, czy jedno z nich je ukrywa. W tym przypadku policja wykluczyła udział Briana i Michelle w zniknięciu córek, ponieważ oboje współpracowali i byli bardzo zaangażowani w akcję poszukiwawczą. Wtedy najstarsza córka Michelle i Briana, 19-letnia Brittany, która nie mieszka z siostrami, zdecydowała się ujawnić prawdę o ojcu. Zdradziła, że nie jest on osobą, za którą się podaje.

Powiedziała, że ojciec był agresywny i niestabilny emocjonalnie, stosował przemoc. To dlatego wyprowadziła się z domu, gdy tylko skończyła 18. rok życia.

- Myślałam, że to normalne bać się własnego taty. Mieszkanie z nim było jak życie z tykającą bombą… — wspomina Brittany. Jej zdaniem, dziewczynki nie zostały porwane. To zachowanie ojca przyczyniło się do tego, że postanowiły uciec.